Tuesday, December 18, 2012

Air Malta

Not another funny safety instruction, but still...

Sunday, December 9, 2012

Kobe VS Messi on board of Turkish Airlines

Kod zniżkowy od KLM/AF

Do 15 grudnia KLM Air France mają 200 zł rabatu na loty do Ameryki Płd., Afryki i na Karaiby. Podróż do 15 stycznia 2013 r., wylot z Warszawy. Kod to: XMAS102. Do wpisania przy zamawianiu biletu na stronie internetowej Air France w polu podaj kod zniżkowy.

Szczegóły

Friday, November 30, 2012

Z cyklu filmy kręcone na lotniskach: Home Alone

Idą święta, a z nimi jak wiadomo tradycyjnie idzie Kevin w telewizji. Nie wiem, czy pamiętacie, ale praktycznie każda z części "Home Alone" ma kawałek, który kręcony był na lotnisku (oprócz części czwartej, której i tak nikt pewnie nie widział, w każdym razie już bez Macauleya Culkina). W pierwszej części po polsku nazwanej "Kevin sam w domu" wdzięcznie "zagrało" lotnisko O'Hare w Chicago (ORD). Sceny kiedy spóźniona rodzinka biegnie na samolot. Lotnisko to udawało także port lotniczy Orly w Paryżu i lotnisko w Scranton, kiedy mama Kevina starała się złapać jakiś powrotny rejs z Francji do USA.



Co ciekawe, sceny kręcone w kabinie samolotu podczas podróży kręcone były w makiecie udającej biznes klasę samolotu McDonnell Douglas DC10 ustawionej w sali gimnastycznej jednej ze szkół średnich na przedmieściach Chicago.

Thursday, November 22, 2012

Dreamliner w Polsce, czyli o co tyle krzyku...?

Też mnie trochę niecierpliwiło to zamieszanie wokół Dreamlinera dla LOTu. Fakt, to ciekawe, ale żeby był to news otwierający każdy wieczorny serwis w Polsce? Nie wyobrażam sobie, by otwierano niemiecki serwis "Heute" w ZDF z przylotu samolotu dla Lufthansy. Nie pamiętam, by A380 zrobił tyle szumu w nowojorskich mediach, kiedy przyleciał próbnym rejsem. Owszem, było trochę dziennikarzy. Było trochę relacji w mediach branżowych, ale poza tym większe dzienniki potraktowały to najwyżej zdjęciem z podpisem.

Nie rozumiem też zachwytów nad marketingowym geniuszem LOTu. Przecież taki samolot to PR-owy samograj, niewiele trzeba się było przy jego przylocie napracować. Odliczać głośno dni do przylotu, a na pokład zabrać dziennikarzy. Ciekawe co by się działo, gdyby funkcjonowało u nas kilku konkurujących ze sobą dużych krajowych przewoźników tak jak np. w USA, Japonii czy w Norwegii. Wówczas już nie byłoby tak łatwo, bo trzeba by się bardziej PR-owo spiąć, by media nie uznały tego za nachalną promocję.

Ale przecież u nas chodzi o przewoźnika NARODOWEGO.

O! Hołownia napisał to, co mi chodziło po głowie, ale nie miałem czasu napisać. No po prostu wyjął mi to spod palców... :)

Tuesday, November 13, 2012

Michel Houellebecq "Platforma" - o lataniu samolotem

Podróżować w dzisiejszych czasach samolotem, niezależnie od tego, jaką linią lotniczą, niezależnie od celu podróży, oznacza, że człowiek przez cały czas trwania lotu jest traktowany jak kawał gówna. Skuleni w śmiesznie małej przestrzeni, z której trudno się wydostać, nie przeszkadzając sąsiadom siedzącym w tym samym rzędzie foteli, od razu słyszymy serię zakazów wydawanych przez stewardesy z przyklejonymi do ust fałszywymi uśmiechami. Gdy tylko wchodzimy na pokład samolotu, natychmiast zabierają nam wszystkie rzeczy i zamykają w schowku na bagaże - do którego, aż do lądowania, nie można mieć pod żadnym pozorem dostępu. Przez cały lot wymyślają najrozmaitsze szykany, uniemożliwiając wszelki ruch i w ogóle jakąkolwiek aktywność, poza tymi, które przewiduje ściśle określony, dość ubogi repertuar: degustacja napojów gazowanych, amerykańskie filmy na wideo, zakupy produktów po cenach wolnocłowych. Ciągłe poczucie niebezpieczeństwa podsycane obrazami katastrof lotniczych, jakimi żywi się nasza wyobraźnia, narzucony bezruch w ograniczonej przestrzeni wywołują stres tak gwałtowny, że podczas dłuższych rejsów zdarzają się zgony na atak serca. Obsługa samolotu stara się za wszelką cenę zwiększyć ów stres, zabraniając zwalczać go tradycyjnymi metodami. Pozbawieni papierosów i lektury pasażerowie coraz częściej pozbawiani są również alkoholu. Chwała Bogu, te cholerne stewardesy nie przeprowadzają jeszcze rewizji osobistej.

(tłum. Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska)

Wednesday, November 7, 2012

Nowa strona Modlina?

Lotnisko Warszawa-Modlin ma nową stronę. Serwis jest lepszy niż jego poprzednia uboga wersja, nie mówiąc już o roboczej stronie samorządowej spółki, na której opisywano inwestycję. Teraz jest trochę zdjęć, trochę więcej praktycznych informacji, choć brak jest informacji w języku angielskim. Pewnie wkrótce zostaną udostępnione.

Nie ma też jeszcze żadnych informacji w "informacjach prasowych". Czyżby nie było o czym informować, czym się chwalić? W końcu niedawno obsłużono półmilionowego pasażera.

www.modlinairport.pl/modlin-pl-new/web/

Food in transit at Frankfurt Airport

FRA at night

Sunday, November 4, 2012

Wednesday, October 3, 2012

Friday, September 28, 2012

Dlaczego prezydent Polski lata po świecie rejsowym samolotem?

Właściwie należałoby zapytać, dlaczego lata na długich dystansach, bo przecież na krótszych rząd leasinguje dwa embraery od LOTu (ERJ-175LR i ERJ-170-200LR). Jeszcze właściwsze jest pytanie dlaczego musi latać rejsowym? Odpowiedź jest prosta - żaden z kilku kolejnych poprzednich rządów bał się zabierać za sprawę kupna porządnego rządowego długodystansowego samolotu. Odkładano to na później, temat traktowano jak "gorący kartofel", który można przerzucać dalej i w nieskończoność. Oczywiście argumentem było posiadanie dwóch tupolewów 154M, które często się psuły i których lot np. do USA związany był z międzylądowaniem na Islandii w celu dotankowania. Ostatecznie los tupolewów jest nam wszystkim znany.

Nawet wtedy jednak powtarzano jak mantrę konieczność wymiany floty rządowych samolotów, lecz nikt w tej sprawie nc nie robił. Z obawy przed kosztami, opinią publiczną, zarzutami o sprzyjanie jednemu z dostawców, przekręt, lobbing, CBA, CBŚ itd. itp.

Obserwowałem 5 lat temu serial z zamówieniem embraerów dla polskiego rządu. Ostatecznie go odwołano - uznano że przetarg faworyzuje jednego z producentów - Embraera właśnie.



Dziś na długich trasach prezydent czy premier będzie musiał latać LOTem (ciekawe, może z przesiadką kiedyś poleci, np. Lufthansą, to by była afera!), a na krótkich i tak lata wypożyczonymi embraerami.

Ciekawe, czy swojego czasu nie było możliwe powiązać transakcji z Amerykanami i przy okazji F16 wynegocjować też coś w sprawie rządowego samolotu.

A oto przykłady kilku samolotów, którymi latają szefowie innych państw:

Airbus A319 Angeli Merkel (zamówieniem 8 nowych samolotów, w tym dwóch A340, przerwano pasmo opóźnień, usterek i przystanków związanych z koniecznością dotankowania - brzmi znajomo? Tylko tam faktycznie coś z tym zrobiono).


Nie będę już się dłużej znęcał, ale Niemcy mają dla rządu jeszcze cztery Bombardiery Global 5000, nie mówiąc już o kilku Eurocopterach AS532 typu Cougar.

Czesi (właściwie Czeskie Siły Powietrzne) poza znanymi nam Jakami-40 i helikopterami Mi-8 mają dla prezydenta i członków rządu Airbusa A319 oraz małego Bombardiera Challengera 600.


Prezydent Putin jako rosyjski patriota lata rosyjskimi samolotami, głównie Iljuszynem IŁ-96-300PU i używa także Tu-154M, ale na stanie i do dyspozycji ma także Dassault Falcon 7X. Duży IŁ jest podobno mocno wypasiony - jedna z brytyjskich firm wzięła 10 mln funtów za wyposażenie go w złocenia w łazience, marmurową podłogę i jedwabne obicia.



Nawet politycy z Ukrainy kupili dwa lata temu Airbusa A319. O LItwie nic nie piszę, bo tu nie mają nawet swojej floty myśliwców wojskowych.

Na Białorusi podobna sytuacja jak u nas - tam prezydent Łukaszenka lata należacym do Belavii Boeingiem 737-800 (Business Jet). Krótki zasięg, ale do Moskwy wystarczy. Gdzie indziej to się za bardzo prezydent nie rusza, bo nigdzie go nie chcą.


Saturday, September 22, 2012

Tajemniczy pasażer we Wrocławiu

No proszę. Miałem okazję się wykazać w ankiecie. Lotnisko sobie bardzo chwalę poza tym nieszczęsnym punktem informacyjnym, który już opisywałem TUTAJ.


Pilotki LOTu

Świetne zdjęcia mojego znajomego. Zapewne ilustracja do tekstu, który w tym tygodniu ukaże się w jednym z tygodników.
http://marcinkalinski.blogspot.com/2012/09/dagmara-i-ola-pilotki-lotu.html

Thursday, September 13, 2012

Pozman?


Ryanairze, litości...

Muzyka na lotnisku

Dziś z cyklu muzyka na lotnisku Sean Paul "She Doesn't Mind". Wideo kręcone było na lotnisku MacArthur na Long Island (Ronkonkoma, Islip, NY).

Saturday, September 1, 2012

Muzyka i lotniska

Dziś Sugababes "Too Lost in You". Dziewczyny przechadzają się wzdłuż terminalu lotniska Londyn-Stansted.

Wednesday, August 29, 2012

Muzyka i samoloty

Wpadłem na kilka muzycznych kawałków, w których "wystąpiły" samoloty. Wrzucę kilka. Na początek U2 - It's a beatuful day kręcone na lotnisku Charlesa de Gaulle'a w Paryżu.

Monday, August 27, 2012

Delta

Pamiętacie tę reklamę z początku lat 90. w polskiej TV? Przez krótki czas Delta była wówczas (i jak do tej pory) jedyną amerykańską linią latającą bezpośrednio z Polski do USA.

Tu reklama w wersji angielskiej, ale z tą samą niepowtarzalną muzyką Adiemus.

Monday, August 20, 2012

Wakacyjny lot do Hiszpanii Ryanairem (FR9882 i FR9881)



FR9882

5 sierpnia wyruszamy z Wrocławia do Alicante rejsem FR9882 na wakacje. Jak wynika z tablic informacyjnych, samolot ma startować o 7:20, choć wcześniej dostałem maila od Ryanaira, że start przesunięty na 7:10. Wrocławskie lotnisko mamy już opanowane do perfekcji, mimo to przybywamy ze sporym zapasem czasu. Mamy bagaż do nadania (oczywiście jak to w Ryanairze płatny extra), ale kolejki o odprawy nie ma żadnej. Sprawna kontrola osobista i jesteśmy już po stronie airside z zapasem około godziny.



"Nasz" Boeing 737-800. Na kadłubie reklama regionu Valencii

Przyzwyczajeni do numerowanych miejsc jakoś przegapiliśmy, że tu trzeba się dość wcześnie ustawić w kolejkę. My tak naprawdę po półgodzinnym leżeniu z widokiem na płytę lotniska dopiero wybraliśmy się do bramki, kiedy na tablicy pojawił się czas boardingu. A tam... już spory ogonek.



Aż przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że nie będziemy razem siedzieć. Na szczęście wszystko sprawnie poszło, choć w kolejce trzeba się było trochę nastać.



Wchodzimy do samolotu z płyty. Kasia wybiera pierwsze napotkane dwa wolne fotele, co później okazuje się błędem. Usiedliśmy w rzędzie BEZ OKNA. Dramat! Radzę więc unikać siadania w 11 rzędzie, choć kiedy siada się na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy" taki błąd może się zdarzyć. Dopiero po chwili zauważyliśmy brak okna, ale było już za późno na zmianę miejsc, bo tłum ruszył dalej w głąb kabiny.



Startujemy zgodnie z planem o 7:20. To mój pierwszy lot Ryanairem, więc zarazem i ciekawe doświadczenie. Boeing 737-800 z układem foteli 3+3 przez całą kabinę. Ciasno ustawione fotele bez możliwości odchylenia fotela, bez siatki, za to z instrukcją awaryjną naklejoną na zagłówku poprzedzającego fotela. W sumie to praktyczne, bo pasażerowie nie pozostawią w siatce śmieci do sprzątania.



Przez cały rejs załoga oferuje płatne jedzenie i napoje, zakupy kosmetyków i innych fantów, zdrapki, karty telefoniczne i papierosy bez dymu. Stewardesa pochwaliła się, że brała udział w przekazaniu nagrody (Fiat 500) we Wrocławiu jednemu ze zwycięzców. I rzeczywiście - jej zdjęcie jest w magazynie pokładowym "Let's Go". Obsługa pokładu ma przez tę akwizycję więcej roboty niż w liniach tradycyjnych, bo kilkakrotnie w ciągu tych 3 godzin lotu szorują z wózkiem wzdłuż kabiny. Mało gadatliwy pilot.




Lądujemy o 10:30, punktualność ogłasza specjalne nagranie, a pasażerowie biją brawo. Potem raz dwa po bagaż. Na przyjrzenie się portowi lotniczemu przyjdzie czas w drodzę powrotnej, bo tu teraz czeka na nas wypożyczone auto.

Przy okazji, gdyby ktoś potrzebował - polecam wypożyczalnię http://www.fcrentacar.com/
Ponieważ nie mają siedziby na lotnisku są nieco tańsi od tutejszej konkurencji. Obsługa bezproblemowa - ktoś czeka na Was z tabliczką z nazwą firmy przy wyjściu ze strefy arrivals i prowadzi na parking do auta. Tam płacicie kartą i auto jest Wasze. My mieliśmy matiza na 10 dni za 248 euro (w tym pełny bak paliwa w opcji full-empty, czyli bez naszego tankowania paliwa - zwrot z pustym bakiem). W naszym interesie było wyjechać jak najwięcej i wyjechaliśmy, choć 2 razy trzeba było podpompować po 10 literków. W sumie zrobiliśmy ponad 600 km - nie tylko na plaże. Nasz matiziak był mocno porysowany od hiszpańskiego parkowania, ale sprawił się świetnie.

Uwaga na podchwytliwe podwójne bramki przy wyjeździe z lotniskowego parkingu. Chwila dezorientacji i skończyło się na interwencji u obsługi parkingu, bo automat zjadł nam bilet parkingowy. A zjadł dlatego, że bez sensu cofnąłem się do automatu, myśląc, że przy drugim szlabanie też będę potrzebował tego biletu parkingowego. A tu trach i nie wyjedziesz... :)

FR9881


Droga na lotnisko od strony południowej. Ach te drogi. Ach te oznaczenia...!

15 sierpnia powrót bezproblemowy, bo robiąc wypady do Alicante kilkakrotnie mijaliśmy lotnisko w El Altet (najbliżej położona miejscowość). Leży jakieś 10 km na południe od ALC. Nam dojazd z miejscowości La Marina zajął jakieś 25 minut. Zostawiliśmy auto we wskazanym miejscu i już jesteśmy w terminalu. Około 9 rano, czyli 2 godziny przed planowym startem.





Kolejka do zrzucenia bagażu gigantyczna, bo obsługę bagażu na wszystkie loty Ryanair skupili w jednym otwartym stanowisku. Tylko patrzyliśmy jak ogonek rośnie. Na szczęście dla tych z końca kolejki jakiś kwadrans po 9 otworzyli dwa kolejne stanowiska odprawy bagażu, więc się trochę rozładowało.



Po przejściu przez kontrolę mamy trochę czasu na pochodzenie po lotniskowych sklepach. Ich liczba imponująca. W ogóle to lotnisko Alicante choć 6. w Hiszpanii pod względem ruchu turystycznego obsługuje taką samą liczbę pasażerów rocznie co warszawskie Okęcie (9 mln).



Większość turystów to Brytyjczycy latający stąd do wielu brytyjskich miast. Po terminalu kręci się trochę Polaków - to pewnie ci z naszego lotu. Jest też trochę Rosjan, oni też będą na naszym pokładzie. Podobnie jak trochę hiszpańskojęzycznych. Z Polski lata tu jeszcze Ryanair z Krakowa.

Natrętne nieco panie w sklepie wolnocłowym (spritzergirls). Kasia zakupiła za ostatnie drobne kawkę w Sbuxie.



Tym razem ustawiamy się w kolejce w miarę wcześnie. Tablica nad bramką 39C pokazuje 17 stopni we Wrocławiu. W Polsce okaże się, że kłamała i przywieziemy piękną pogodę.



Mimo przepuszczenia ludzi przez gate pasażerowie czekają przed wejściem do rękawa jeszcze w hali. Potem okaże się, że to opóźnienie we wpuszczeniu na pokład poskutkuje opóźnieniem całego lotu.




Przechodzimy przez rękaw do samolotu - podobnie zresztą jak w tę stronę. Zajmujemy tym razem dobre miejsca przy oknie w rzędzie szóstym. Na pokład na koniec ładują jeszcze osobę na wózku. B737-800 pełny.



Załadunek pasażerów opóźnia się. Jest 11:10, mija 10 minut od planowego startu. My wciąż stoimy na płycie. Za chwilę kapitan Jimmy (pierwszy pilot Pascal) ogłosi, że przegapiliśmy nasz slot i musimy czekać na jakąś lukę. A że ruch powietrzny gęsty - czekaliśmy na start aż do 12:50, czyli prawie dwie godziny. Musieliśmy kilkakrotnie wysłuchiwać tłumaczeń załogi. Najpierw zapowiedziano nam 20 minut opóźnienia, ale o 11:20 zakomunikowano 40 minut opóźnienia. O 12:20 powiedziano nam o starcie za 20 minut i nieco po tym czasie odbiliśmy od terminala.

Za oknem zmieniają się widoki, pojawiają się nowe samoloty, a my wciąż stoimy...






Pokład obsługiwali Magda, Ania i Marcin. Znowu akwizycja. Ale muszę przyznać, że niektóre oferty ze sprzedaży pokładowej atrakcyjne cenowo. Np. Hugo Boss setka ml za 40 euro.


Magda z obsługi pokładu


"Ciekawe" widoki fundują także współpasażerki z tyłu...

Nareszcie startujemy...



Ludzie tak zgłodnieli, że około 14:00 z przodu zabrakło jedzenia. Obraliśmy kurs nad Balearami w stronę Włoch. Kiedy zbliżaliśmy się do Genui kapitan Jimmy poinformował o prędkości przelotowej 600 km/h i wysokości 8 tys. m. Obiecał, że postara się nadrobić opóźnienie, ale potem nad Mediolanem uprzedził, że każą mu zrobić koło nad Brnem i Bratysławą. Na szczęście potem ruch trochę zwolnił i udało się - jak nam później wytłumaczył - przelecieć skrótem nad Austrią i nad Pragą, a następnie skierować się nad Opole w stronę Wrocławia.





Po stronie czeskiej lecieliśmy też nad jakimś miastem z lotniskiem, ale na pewno nie była to Praga (za małe). Idealnie widać było za to Ślężę z wieżą nadawczą i Wrocław ze Skytowerem i nowym stadionem.







Lądujemy o 15:20, więc dużo nadrobił, bo planowo rejs miał trwać 3 godziny. Oczywiście brawa po lądowaniu dla załogi (tak, to jeszcze się zdarza!), a następnie niecierpliwi ludzie wstają z miejsc, choć suniemy jeszcze po pasie. Schodzimy schodami na płytę, ale to dwa kroki dosłownie od terminalu. Dokujemy obok airbusa linii Olympic. To musiał być jakiś czarter. W hali przylotów na bagaż czeka masa turystów - tylu ludzi tu jeszcze nie widziałem. Zebrali się urlopowicze z Alicante, Sharm El-Sheikh, Rzymu i Tunezji. Wszystko o tej samej porze. Nasz bagaż pojawia się po 10 minutach. Zabieramy i kończymy wakacyjny wyjazd.



Wednesday, July 25, 2012

Ryanairem - debiutancko

Wstyd przyznać, ale to będzie mój pierwszy lot Ryanairem.

Lecimy do Alicante z Wrocławia 5 sierpnia na 10 dni wakacji. Mimo kupienia biletów ze sporym wyprzedzeniem tania linia nie okazała się taka tania, ale dla nas była jedyną opcją (lepsze to niż dodatkowe 5 godzin jazdy pociągiem z Barcelony czy Madrytu).

Widać, że te loty w ścisłym sezonie wakacyjnym mają obłożone, stąd cena. Zapłaciliśmy prawie 1200 zł za dwie osoby w obie strony, do tego jeszcze dodatkowa opłata za bagaż 15kg - ale na wakacje trudno tylko z podręcznym. W sumie do ceny biletu doszło jeszcze 238 zł. No i parę tygodni temu Ryanair przerzucił na pasażerów dodatkowy podatek jakie rząd hiszpański nałożył na przerwoźników odlatujących z Hiszpanii, no ale to wyszło w sumie niecałe 4 euro.
Na szczęście mieszkamy w Hiszpanii taniej, bo po znajomości, więc się zbilansuje.

No dobra, karty pokładowe wydrukowane. Czekamy na 5 sierpnia.

Mamy tam wynająć auto - gdyby ktoś się wybierał, będę mógł polecić (ale dopiero jak wrócę i się przekonam na własnej skórze) wypożyczalnię, która jest oddalona od lotniska, za to tańsza (wynajmują tam niemieccy emeryci, więc powinno być OK). Widać po samochodach w ofercie, np. taki Matiz.

Hej doświadczeni pasażerowie Ryanair, jakieś rady?

Co jeść na pokładzie?

http://www.etravelblackboard.com/article/133116/singapore-airlines-good-food-guide-to-the-sky

Dla mnie pozycja obowiązkowa to sok pomidorowy.

Saturday, July 21, 2012

Nowa strona WMI


No nareszcie coś ruszyli z tą stroną lotniska w Modlinie. Jeszcze w rozruchu, ale przynajmniej wygląda to zupełnie inaczej niż poprzednio (ta irytująca pani pokazująca palcem na jakiś plan). Prosta, ale ważne by miała wszystkie podstawowe informacje. Nie potrzeba fajerwerków. Odważne podejście do tematu. Utrzymane w kolorystyce znaku potu lotniczego. Ta strona powinna być już gotowa na długo przed 15 lipca. No ale lepiej późno niż...

http://modlinairport.pl/

Sunday, July 8, 2012

LOT WAW-WRO-WAW



1 lipca podróżowałem (służbowo :) na konferencję. Wypróbowany rejs poranny do Wrocławia o 7:25 (LO3851). Wyjazd z domu o 6 rano taksówką. Kwadrans później jestem na lotnisku. Nie wziąłem poprawki na fakt, że już są wakacje. Gigantyczna kolejka do stanowisk LOTu. Nawet do stanowiska fast bag drop dla już odprawionych spory ogonek. Na szczęście udaje mi się wypatrzyć koleżanki lecące tym samym samolotem. Przed nimi jakieś trzy osoby. Miałem szczęście, bo kolejni znajomi chcący się również wcisnąć spotkali się z agresją oczekującego tłumu ;)

"Pasażer Andrzej Chyra proszony jest do bramki..." - słyszę podczas czekania w kolejce. Kolejny kontakt ze światem celebrytów :) A może to tylko zbieżność nazwisk.

Krótkie jeszcze oczekiwanie na kontrolę osobistą i mam kilka chwil czasu na kupno tuszu do rzęs dla Kasi. Dopiero w samolocie zorientowałem się (z magazynu pokładowego), że dzięki tym zakupom mogłem zyskać 30 mil. Niby nic, ale zawsze coś. Powinni w kasie o tym klientowi powiedzieć, albo zapytać, czy zbiera mile.


Leci mocna ekipa z Warszawy. W sumie 9 osób na naszą konferencję. Ale trudno się dziwić, kiedy koszty przelotu tańsze niż pociągu, a do tego jeszcze jaka oszczędność czasu. Boarding jak zwykle na karcie pokładowej ogłoszony na wyrost, bo o 6:40 (wtedy to jeszcze stałem w kolejce do kontroli). Tak naprawdę zaczął się chyba o 7:10. Lecimy Embraerem 170 o numerze rejestracyjnym SP-LDB (to ten, który w ubiegłym roku zderzył się z wózkiem bagażowym). Ja znowu wykorzystuję kod QR w komórce jako boarding pass. Schodzimy rękawem.

Komplet pasażerów na pokładzie. Wita nas kapitan pani Aleksandra Pietkin-Lisowska (jeśli dobrze usłyszałem nazwisko). Od razu przeprasza za opóźnienie, ale czekaliśmy na spóźnionych pasażerów. Nie dziwię się - kolejka do odprawy była naprawdę spora i nerwowa. Nawet reszta naszej grupy dołączyła akurat na boarding. Ostatecznie odbiliśmy od terminala o 7:40, a wzbiliśmy się w powietrze o 7:50 czyli 25 minut po planowym starcie.

Śmieszna sprawa, bo w ostatnim czasie dość często bywam na lotnisku we Wrocławiu. Jakby zliczył, to statystycznie co miesiąc wypada - wielkanoc, wesele brata i teraz konferencja.

Miejsce 11D. Jak zwykle na lotach krajowych częstują wafelkami, talarkami lajkonika i napojami. Ciekawy tekst w magazynie pokładowym o nadwymiarowym bagażu - przykład orkiestry, która lata z instrumentami na pokładzie i taka np. wiolonczela jest mocowana pasami do fotela. Albo młot, tyczka czy oszczep olimpijczyków. Wyobrażacie sobie? Dzielili się swoimi doświadczeniami i wskazówkami. Np. wybierać muszą czasem rejsy dłuższe i okrężną drogą, bo wtedy podróżują większymi samolotami, gdzie sprzęt się zmieści. Ale potem jest jeszcze trochę cyrków z pociągami itd.






Lot trwał jakieś 40 minut. Wysokość przelotowa 7 tys. m, prędkość 800 km/h - jak poinformowała pani kapitan. Lądujemy o 8:30. Przejście do terminala rękawem. Sprawny odbiór bagażu i czeka już na mnie przed terminalem rodzinny transport :) Przed konferencją odwiedziny u rodziny i niedzielny obiad.

Powrót z Wrocławia w środku tygodnia o 14:40. Jest środa. 4 lipca. Upalny dzień. Przed odlotem miła gościna u znajomych na Uniwersytecie Wrocławskim. Stamtąd taksówka na lotnisko (jakieś pół godzinki czasu z pl. Uniwersyteckiego, "spod szermierza"). Taxi Ryba i miła pogawędka z panem kierowcą o Euro, PZPN, Smudzie, Grzegorzu Lato... 40 zł, bo biorą jeszcze dopłatę 5 zł za wjazd na lotnisko. Dziwne, bo 10 minutowy wjazd nic nie kosztuje. Ale co tam...


Jestem na lotnisku punkt 14:00. Zero kolejek do odprawy, zero kolejek do kontroli. Duża grupa czeka na wejście do samolotu Ryanair do Brukseli-Charleroi. Później ze swojego samolotu zobaczę, jak na piechotę wchodzą po płycie obydwoma wejściami do maszyny. Boeing Ryanair oznaczony reklamą regionu Valencii, więc myślałem, że to ten, co leci do Alicante i którym my też będziemy lecieć stąd w sierpniu.



A propos właśnie dostałem od Ryanaira informację, że rząd Valencii wprowadził jakieś dodatkowe opłaty i będą chcieli je przerzucić na pasażerów. Ale jak? Wstecz? Zobaczymy, jak to będzie...

Na karcie pokładowej gate 8, a okazuje się, że do Warszawy wchodzi się z czwórki. Potem dla nieuważnych powtórzą komunikat na ten temat. Przy okazji zobaczyłem, że między Wrocławiem a Lwowem jest połączenie. Lata Eurolot. Dobrze wiedzieć. Może w sierpniu udałoby się wyskoczyć na weekend.

Czekamy na wejście na pokład, a tu nagle na wrocławskim lotnisku ląduje transportowy Rusłan Antonow 124.



Wchodzimy do samolotu Embraer 175 nr rej. SP-LIK rękawem. Miejsce 10D. O 14:40 - mimo że powinniśmy już startować - jeszcze stoimy. Wita nas kpt. Mariusz Rachwał i szefowa pokładu Ewa Jagiełło. Z kartki czyta wszystkie tradycyjne informacje, ale taka widać procedura. Obsługa pokładu damsko-męska. Oprócz pani Ewy jest jeszcze pan :)


Dopiero teraz zorientowałem się, że zagłówki w fotelach w E175 są nie tylko regulowane ale wysuwane w pionie. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi.

Ustawiamy się w kolejkę za samolotem Ryanaira i startujemy. Załoga w powietrzu nadrabia małe opóźnienie i lądujemy o czasie, tj. 15:30. Dokładnie 15:33 (jak później pokaże tablica przylotów). Tuż przed lądowaniem przelatujemy przez jakiś burzowe chmurki, z których nawet coś zabłysło.





Wychodzimy rękawem do hali odlotów. Aż pół godziny czekałem na bagaż (nie ma jak Wrocław). Ale pani z obsługi bagażowej LS Airport Services powiedziała jednemu niecierpliwemu panu, że obsługa bagażu może potrać nawet pół godziny. W oczekiwaniu na bagaż widzę, jak robotnik coś dłubie w suficie. Spada jakaś rurka i kawałki jakichś odłamków. Dookoła chodzą ludzie... BHP na 102.




Nareszcie jest bagaż. Wychodzę z terminala (witam się ze znajomym z pracy, który czeka na córkę - ale ta Warszawa mała) i idę na kolejkę. Do wejścia na perony jest jakieś 200 metrów co najmniej. Ale co dziwne w drodze ani przy wejściu nie ma żadnych tablic z rozkładem jazdy kolejki do centrum. Tak sobie myślę, że przydałyby się takie tablice w hali przylotów obok karuzel z bagażami. Pasażer wiedziałby, czy zdąży na kolejny pociąg. To jest jeszcze do zrobienia. Ponadto nie wiadomo, który pociąg zatrzymuje się na której stacji i czy np. ten podstawiony zatrzymuje się na stacji Warszawa Śródmieście. A tam jest jeszcze gorzej - kolejki na lotnisko w ogóle nie są oznaczone. Nie ma żadnych osobnych rozkładów jazdy na lotnisko wyraźnych i czytelnych dla osób na co dzień nie korzystających z SKM. Fajnie że jest ta kolejka, ale powinni te braki dopracować.