Monday, June 4, 2012

Weselny lot

Tym razem wybraliśmy się samolotem na wesele brata. Znając termin, bilety kupiliśmy z półrocznym wyprzedzeniem taniej. W międzyczasie jednak wszedł OLT Express i wojna cenowa między LOT i OLT przybrała tak na sile, że zastanawiam się czy przy kupnie z krótszym wyprzedzeniem cena nie okazałaby się jeszcze korzystniejsza.

Rejs LO3851 7:25 2 czerwca 2012


Na lotnisku stawiamy się na godzinę i trochę przed odlotem. Wyjechaliśmy z domu tuż po 6 rano, co być może wpłynęło na koszt taksówki - 25 zł z małym napiwkiem to już nie pamiętam, kiedy płaciliśmy. Wcześniej wydrukowaliśmy sobie karty pokładowe, lecz walizkę i tak musimy zdać. Kolejka do punktu drop off jest o wiele krótsza niż do tradycyjnego check-inu. W kolejce do tegoż czekała duża grupa Chińczyków - rozumiem, że świeże lotowskie połączenie z Pekinem ma klientów. W kolejce z drugiej strony mijam aktora Jerzego Zelnika. W sumie lotnisko to jedno z tych miejsc, gdzie więksi i mniejsi celebryci są podani na tacy, bo jak inni muszą karnie stać w kolejce :)

Piłkarskie malowanie embraera nawet na wingletach

Mały zator przy kontroli osobistej. Duża grupa do Pekinu, spora grupa ludzi do Paryża, a skanery nie działają na full. Dwa ze stanowisk były wyłączone, co przy porannym szczycie mocno wpływa na tworzącą się kolejkę. Tuż przed nami w kolejce publicysta Piotr Gabryel, później okaże się, że leci z nami do Wrocławia. W kolejce spędzamy jednak w sumie nie więcej niż kwadrans.

Embraer 175 SP-LIO z "piłeczką"


Koniec końców do bramki dotarliśmy o 6:55, kiedy zgodnie z planem (informacja na ekranach) miał zaczynać się boarding (choć na karcie pokładowej zaznaczony był o 6:40). Ale i tak opóźnił się dodatkowe z 10 minut. Schodzimy schodkami do podstawionego autobusu. Pierwszy raz na próbę skorzystałem z karty pokładowej w komórce. Autobus wiezie nas do Embraera 175 z "piłkarskim" malowaniem (SP-LIO). Wchodzimy tylnym wejściem, jest bardzo wietrznie. Gazetka i miejsce mniej więcej w połowie pokładu (14 C i D). Maszyna wygląda na dość nową. Układ foteli 2+2, miejsc 82. Wypełniona w 3/4.


Po starcie z Warszawy


Chyba pierwszy raz lecę krajowym rejsem Embraerem. Zanim się zorientowaliśmy, już trzeba było lądować. Na szybko zdążyłem jeszcze wypić sok pomidorowy, wodę (jak zwykle). Na porannych krajowych rejsach LOT tradycyjnie rozdaje też wafelki prince polo. Magazyn pokładowy w dużej mierze poświęcony (niespodzianka! ;) Euro 2012. Opis miast gospodarzy, ale także niezły tekst o historii piłki - od skórą pokrytego pęcherza do Tango 12.

W kierunku południowo-zachodnim

Rejs trwał 40 minut. Przed lądowaniem trochę nas znosiło - w sobotę rano na Dolnym Śląsku naprawdę mocno wiało. Podczas lądowania idealnie widać SkyTower i wrocławski stadion. Samolot parkuje prawie pod terminalem, ale i tak wsiadamy do autobusu, który przewiózł nas chyba z 20 metrów do drzwi :)

SkyTower

To białe okrągłe na horyzoncie to wrocławski stadion

Ruchu na wrocławskim lotnisku o tej porze praktycznie nie ma. Tak więc na bagaż się nie naczekaliśmy. Kilka minut po nas wylądował OLT też z Warszawy. Wysypało się sporo ludzi (w tym Maria CZubaszek, która przez pomyłke chyba czekała przy naszej taśmie). Widać, że ludzie latają tymi tanimi połączeniami po Polsce, bo i nasz i ten OLT nie leciały puste.

W oczekiwaniu na transport (rodzinny) zdążyłem jeszcze z ciekawości obejrzeć kapliczkę na lotnisku i punkt informacyjny. Ten punkt to nieporozumienie. Jest zlokalizowany w centralnym miejscu hali i oznaczony dużym napisem info. Jednak okazuje się, że tak naprawdę jest to punkt informacyjny LOT-u. Zorientowałem się po uniformie Pani obsługującej, ale także po tym, że Pani nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, gdzie mozna kupić bilety na autobus do centrum Wrocławia, ani ile kosztuje. ("Chyba u kierowcy", "Nie wiem, bo nie korzystam, ale ostatnio podrożały"). Punkt info dla turysty to punkt info, a nie info LOT-u. Jak zjadą kibice, może być dym.


LO3860 20:45 3 czerwca 2012


Wracamy w niedzielę wieczór ostatnim tego dnia rejsem do Warszawy. LOT obsługiwany przez Eurolot.com. Zanim jednak dotrzemy na lotnisko chyba z 10 minut stania na barierkach opłat na A4 na wysokości Bielan Wrocławskich. Korki. Nic dziwnego, że już dwie karetki wyłamały te bramki.





Korki przed bramką na A4


Mocno leje. Na lotnisku znów jesteśmy nieco ponad godzinę przed odlotem. A odprawę i kontrolę przechodzimy błyskawicznie. Na górze okazuje się, że właśnie trwa boarding na OLT do Warszawy. Sporo osób. Znowu ciesze się, że stosunkowo niskie ceny pozwalają ludziom latać. Konkurencja cenowa trwa, a dopóki "gierkówka" nie będzie gotowa, sam chętniej będę wybierał samolot. Jeszcze podczas odprawy usłyszeliśmy z sąsiedniego stanowiska, że Eurolot do Gdańska opóźniony o godzinę. Wiedzieliśmy też, że mniej więcej o tej porze do Warszawy będą przyjeżdżać piłkarze z Grecji i Rosji. Zastanawiałem się, czy jeszcze będzie na Okęciu jakieś zamieszanie z tym związane, jak wylądujemy.

W hali robi się ciemnawo. Dopiero o 20 zapalają światło. Zapas czasu pozwala na przejście się po sklepach. W międzyczasie lądują Ryanair, który następnie odlatuje do East Midlands i SAS do Kopenhagi. Przylatuje też OLT z Gdańska. Cena piwa we Flying Bistro powala - Żywiec mały 14 zł, duży 16 zł. W barze na przeciwległym końcu sali leją lokalnego Piasta za 9 zł. Okazuje się, że Piotr Gabryel i tym razem wraca z nami do Warszawy.

Airbus OLT Express do Warszawy

Piwko za 16 zł?

Nasz ATR72 przylatuje z 15-minutowym opóźnieniem. Boarding też zatem opóźniony o kwadrans. Schodzimy do autobusu, który podwozi nas jakieś 100-150 metrów do ATR-a (SP-LFE). Na malutkich schodach robi się kolejka, a tu leje i wieje. Zajmujemy miejsce w przedniej części (miejsca 7 C i D). Maszyna mocno zużyta. Nawet moje okienko zalepione jakąś gumą do żucia czy czymś podobnym. Silniki odpalone o 21:05, kiedy od 20 minut powinniśmy już być w powietrzu. Po starcie dośc mocno nami trzęsło i to tak z 10 długich minut. Kiedy się uspokoiło, poczęstowano nas krakersikami (talarki lajkonika) i sokiem. Miła obsługa pokładu. Lot trwał ok. 50 minut. Wysokość przelotowa 6 tys. km, prędkość ok. 600 km/h. Pilotował Gromosław Wróbel (kolejne "ptasie" nazwisko kapitana). Samolot wylądował punktualnie o 22:00. W Warszawie też pada i zimno.
Dopiero o 20 zapalają światło w hali






Pod nami Puławska
Autobus podwozi nas do terminala. W hali na bagaż już nie ma ani rosyjskich ani greckich piłkarzy czy kibiców, ale za to czeka spora grupa z Majorki :) Odbieramy nasze rzeczy po niedługim oczekiwaniu i lecimy na taksówkę.

No comments: