Sunday, March 21, 2010

Warszawa-Paryż-Nicea


Nie przypuszczałem, że przyjdzie mi w ciągu miesiąca dwa razy lecieć do Paryża, a jednak... Tym razem leciałem przez Paryż do Nicei w związku z udziałem w targach nieruchomości MIPIM w Cannes. Wpisy notowałem na bieżąco podczas podróży, ale wrzucam je dopiero teraz.

Odprawa na Okęciu w starym budynku. Nie wiedziałem, że AF tam jeszcze odprawia, choć na T2 też Air France mogło mieć stanowiska. I na pewno miała, bo w końcu stamtąd lecieliśmy do Paryża ostatnio. Choć z drugiej strony pamiętam, że odprawiałem się przez internet, więc niekoniecznie... W odprawie pomogła nam sympatyczna pracowniczka, która stojąc z komputerem pod koniec kolejki (choć dziś takiej w ogóle nie było) drukuje karty pokładowe i rozdaje kupony na 200 zł zniżki na następny lot AF. Zobaczymy, czy skorzystamy...

Mam nadzieję, że kiedyś na warszawskim lotnisku będzie większy wybór lokali gastronomicznych, bo w T2 są tylko dwa i ceny mają zabójcze. Mam na myśli już strefę bezpieczną, a nie hol odlotów. Nie był to ani ranek ani późny wieczór, a w jednym z barów mieli tylko żurek mimo ogromnej reklamy wystawionej przed lokal zapraszającej na lasagne. Koniec końców wybrałem właśnie to - cena zupy + buteleczka wody = 21 zł. Rozbój w biały dzień!

Samolot z Warszawy nieco mniejszy niż podczas poprzedniego lotu - A319 zamiast A320. Mimo tego nie był wypełniony w całości. Widać też było, że to starsza maszyna. Lot AF 2347 miał 10 minutowe opóźnienie z powodu usterki technicznej. Choć prawda mogła być inna, bo na własne oczy widziałem, jak samolot dość późno wylądował w Warszawie i przemykał po lotnisku. Zgodnie z planem (bo tym właśnie rejsem będziemy wracać), powinien być o 14:55, a widziałem go kiedy lądował całą godzinkę później. Może więc nie było żadnej usterki, tylko załoga musiała mieć trochę więcej czasu na posprzątanie.

Również w odróżnieniu od naszego walentynkowego lotu tym razem nie zeszliśmy rękawem, ale podwiózł nas autobus. Przy wchodzeniu na pokład schodami myślałem, że mi głowę urwie - tak wiało na płycie lotniska. Kołując, mijaliśmy kawałek terminala czekającego na dokończenie. Kawałem zabity dechami sprawia straszne wrażenie...

Lot bez problemów. Chyba milej latać jest rano - do dziś pamiętam to śniadanko. Tymczasem do przegryzienia była tylko kanapka z łososiem, zresztą ten scenariusz dokładnie tak samo powtórzy się podczas lotu do Nice.

Wylądowaliśmy leciuteńko, braw nie było. Dziwny zwyczaj z tymi brawami! Ostatnio na facebooku widziałem nawet grupę pt. Dość bicia braw po lądowaniu skierowanej do Polaków, a przecież to nie jest tylko domena Polaków.



Przez rękaw udaliśmy się do terminala. Później jednak musieliśmy przechodzić drugą kontrolę. Mimo że to lot wewnątrz Schengen, widocznie przeszliśmy przez wspólną część tranzytową.

Jak się jednak okazało na terminalu 2F w Paryżu również nie ma specjalnego wyboru jeśli chodzi o jedzenie. Leżanki na "dziobie" terminala oczywiście zajęte. Ludzie są jednak tak bezczelni, że zostawiają tam np. kurtkę i idą sobie na zakupy. Skandal!

Do samolotu podwiózł nas autobus. Lot do Nicei AF7712 spokojny, choć tym razem samolot wypełniony po brzegi. Po opowieściach koleżanki myślałem, że to może jakiś turbośmigłowiec będzie, a tu znowu był to A319. Podobno pięknie ląduje się w Nicei, bo lotnisko jest położone nad morzem. Niestety z powodu mroku ten widok i wrażenia są mi obce. Byliśmy w Nicei około 22:00. To chyba jeden z ostatnich samolotów tego dnia lądujących tam, bo nikogo więcej poza pasażerami tego rejsu na tym lotnisku nie było. Dość szybko odebraliśmy bagaż i wynajęliśmy auto.

Trochę obawiam się powrotu, bo w Paryżu na przesiadkę będziemy mieli prawie 3 godziny, a tam naprawdę niewiele da się zrobić.

No comments: