1 lipca podróżowałem (służbowo :) na konferencję. Wypróbowany rejs poranny do Wrocławia o 7:25 (LO3851). Wyjazd z domu o 6 rano taksówką. Kwadrans później jestem na lotnisku. Nie wziąłem poprawki na fakt, że już są wakacje. Gigantyczna kolejka do stanowisk LOTu. Nawet do stanowiska fast bag drop dla już odprawionych spory ogonek. Na szczęście udaje mi się wypatrzyć koleżanki lecące tym samym samolotem. Przed nimi jakieś trzy osoby. Miałem szczęście, bo kolejni znajomi chcący się również wcisnąć spotkali się z agresją oczekującego tłumu ;)
"Pasażer Andrzej Chyra proszony jest do bramki..." - słyszę podczas czekania w kolejce. Kolejny kontakt ze światem celebrytów :) A może to tylko zbieżność nazwisk.
Krótkie jeszcze oczekiwanie na kontrolę osobistą i mam kilka chwil czasu na kupno tuszu do rzęs dla Kasi. Dopiero w samolocie zorientowałem się (z magazynu pokładowego), że dzięki tym zakupom mogłem zyskać 30 mil. Niby nic, ale zawsze coś. Powinni w kasie o tym klientowi powiedzieć, albo zapytać, czy zbiera mile.
Leci mocna ekipa z Warszawy. W sumie 9 osób na naszą konferencję. Ale trudno się dziwić, kiedy koszty przelotu tańsze niż pociągu, a do tego jeszcze jaka oszczędność czasu. Boarding jak zwykle na karcie pokładowej ogłoszony na wyrost, bo o 6:40 (wtedy to jeszcze stałem w kolejce do kontroli). Tak naprawdę zaczął się chyba o 7:10. Lecimy Embraerem 170 o numerze rejestracyjnym SP-LDB (to ten, który w ubiegłym roku zderzył się z wózkiem bagażowym). Ja znowu wykorzystuję kod QR w komórce jako boarding pass. Schodzimy rękawem.
Komplet pasażerów na pokładzie. Wita nas kapitan pani Aleksandra Pietkin-Lisowska (jeśli dobrze usłyszałem nazwisko). Od razu przeprasza za opóźnienie, ale czekaliśmy na spóźnionych pasażerów. Nie dziwię się - kolejka do odprawy była naprawdę spora i nerwowa. Nawet reszta naszej grupy dołączyła akurat na boarding. Ostatecznie odbiliśmy od terminala o 7:40, a wzbiliśmy się w powietrze o 7:50 czyli 25 minut po planowym starcie.
Śmieszna sprawa, bo w ostatnim czasie dość często bywam na lotnisku we Wrocławiu. Jakby zliczył, to statystycznie co miesiąc wypada - wielkanoc, wesele brata i teraz konferencja.
Miejsce 11D. Jak zwykle na lotach krajowych częstują wafelkami, talarkami lajkonika i napojami. Ciekawy tekst w magazynie pokładowym o nadwymiarowym bagażu - przykład orkiestry, która lata z instrumentami na pokładzie i taka np. wiolonczela jest mocowana pasami do fotela. Albo młot, tyczka czy oszczep olimpijczyków. Wyobrażacie sobie? Dzielili się swoimi doświadczeniami i wskazówkami. Np. wybierać muszą czasem rejsy dłuższe i okrężną drogą, bo wtedy podróżują większymi samolotami, gdzie sprzęt się zmieści. Ale potem jest jeszcze trochę cyrków z pociągami itd.
Lot trwał jakieś 40 minut. Wysokość przelotowa 7 tys. m, prędkość 800 km/h - jak poinformowała pani kapitan. Lądujemy o 8:30. Przejście do terminala rękawem. Sprawny odbiór bagażu i czeka już na mnie przed terminalem rodzinny transport :) Przed konferencją odwiedziny u rodziny i niedzielny obiad.
Powrót z Wrocławia w środku tygodnia o 14:40. Jest środa. 4 lipca. Upalny dzień. Przed odlotem miła gościna u znajomych na Uniwersytecie Wrocławskim. Stamtąd taksówka na lotnisko (jakieś pół godzinki czasu z pl. Uniwersyteckiego, "spod szermierza"). Taxi Ryba i miła pogawędka z panem kierowcą o Euro, PZPN, Smudzie, Grzegorzu Lato... 40 zł, bo biorą jeszcze dopłatę 5 zł za wjazd na lotnisko. Dziwne, bo 10 minutowy wjazd nic nie kosztuje. Ale co tam...
Jestem na lotnisku punkt 14:00. Zero kolejek do odprawy, zero kolejek do kontroli. Duża grupa czeka na wejście do samolotu Ryanair do Brukseli-Charleroi. Później ze swojego samolotu zobaczę, jak na piechotę wchodzą po płycie obydwoma wejściami do maszyny. Boeing Ryanair oznaczony reklamą regionu Valencii, więc myślałem, że to ten, co leci do Alicante i którym my też będziemy lecieć stąd w sierpniu.
A propos właśnie dostałem od Ryanaira informację, że rząd Valencii wprowadził jakieś dodatkowe opłaty i będą chcieli je przerzucić na pasażerów. Ale jak? Wstecz? Zobaczymy, jak to będzie...
Na karcie pokładowej gate 8, a okazuje się, że do Warszawy wchodzi się z czwórki. Potem dla nieuważnych powtórzą komunikat na ten temat. Przy okazji zobaczyłem, że między Wrocławiem a Lwowem jest połączenie. Lata Eurolot. Dobrze wiedzieć. Może w sierpniu udałoby się wyskoczyć na weekend.
Czekamy na wejście na pokład, a tu nagle na wrocławskim lotnisku ląduje transportowy Rusłan Antonow 124.
Wchodzimy do samolotu Embraer 175 nr rej. SP-LIK rękawem. Miejsce 10D. O 14:40 - mimo że powinniśmy już startować - jeszcze stoimy. Wita nas kpt. Mariusz Rachwał i szefowa pokładu Ewa Jagiełło. Z kartki czyta wszystkie tradycyjne informacje, ale taka widać procedura. Obsługa pokładu damsko-męska. Oprócz pani Ewy jest jeszcze pan :)
Dopiero teraz zorientowałem się, że zagłówki w fotelach w E175 są nie tylko regulowane ale wysuwane w pionie. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi.
Ustawiamy się w kolejkę za samolotem Ryanaira i startujemy. Załoga w powietrzu nadrabia małe opóźnienie i lądujemy o czasie, tj. 15:30. Dokładnie 15:33 (jak później pokaże tablica przylotów). Tuż przed lądowaniem przelatujemy przez jakiś burzowe chmurki, z których nawet coś zabłysło.
Wychodzimy rękawem do hali odlotów. Aż pół godziny czekałem na bagaż (nie ma jak Wrocław). Ale pani z obsługi bagażowej LS Airport Services powiedziała jednemu niecierpliwemu panu, że obsługa bagażu może potrać nawet pół godziny. W oczekiwaniu na bagaż widzę, jak robotnik coś dłubie w suficie. Spada jakaś rurka i kawałki jakichś odłamków. Dookoła chodzą ludzie... BHP na 102.
Nareszcie jest bagaż. Wychodzę z terminala (witam się ze znajomym z pracy, który czeka na córkę - ale ta Warszawa mała) i idę na kolejkę. Do wejścia na perony jest jakieś 200 metrów co najmniej. Ale co dziwne w drodze ani przy wejściu nie ma żadnych tablic z rozkładem jazdy kolejki do centrum. Tak sobie myślę, że przydałyby się takie tablice w hali przylotów obok karuzel z bagażami. Pasażer wiedziałby, czy zdąży na kolejny pociąg. To jest jeszcze do zrobienia. Ponadto nie wiadomo, który pociąg zatrzymuje się na której stacji i czy np. ten podstawiony zatrzymuje się na stacji Warszawa Śródmieście. A tam jest jeszcze gorzej - kolejki na lotnisko w ogóle nie są oznaczone. Nie ma żadnych osobnych rozkładów jazdy na lotnisko wyraźnych i czytelnych dla osób na co dzień nie korzystających z SKM. Fajnie że jest ta kolejka, ale powinni te braki dopracować.
No comments:
Post a Comment