Thursday, November 28, 2013

Lot do Barcelony przez Amsterdam WAW-AMS-BCN

27 listopada miałem przyjemność lotu do Barcelony przez Amsterdam liniami KLM. Holenderskie linie lotnicze wprowadziły dodatkowe opłaty za bagaż rejestrowany (62 zł). Jednak łatwo to ograniczenie ominąć. Po pierwsze pozwalają zabrać na pokład dość pokaźny bagaż podręczny 55x35x25.  A z drugiej strony można sobie za darmo wyrobić KLM-owską kartę lojalnosciową flying blue. Wypełnienie formularza na stronie trwa chwilę, a sama karta w formie papierowej przysyłana jest mailem. Karta pozwala na duży rejestrowany bagaż za darmo. Ale jak wspomniałem, można spokojnie się spakować w duży bagaż podręczny 55x35x25. Poza tym karta flying blue działa na cały sojusz skyteam, wiec także w AirFrance. 

Bardzo przyjemny interfejs strony KLM. Łatwy wybór miejsca w samolocie na obu odcinkach trasy. KLM ma ciekawą opcję seat&meet (komp mi podpowiada seta i meta, nieźle :) to zabawa dla ekshibicjonistów, którzy chcą się podzielić swoim profilem w social mediach i w ten sposób nawiązać już jakąś znajomość na pokładzie. Ciekawe, ale podczas mojego mojego rejsu nie było zainteresowanych usługą ekstrawertyków. Po prostu ludzie chronią swoją prywatność. Internetowy check-in pozwolił na wydrukowanie karty pokładowej na oba odcinki, ale to już norma. Do wyboru możliwość wydruku karty, przesłanie jej na smartfon, albo samodzielny wydruk w kiosku na lotnisku.


Lot KL1366 ma odlecieć planowo z warszawy do Amsterdamu planowo o 16:55. Do południa w Warszawie utrzymywała się mgła. Ale potem się rozpogodziło. 

Sprawna kontrola bez większej kolejki. Płynnie to wszystko poszło. Gate 44, a wiec dalej już nie było. Trzeba się było przejść na koniec terminalu. Trochę się pozmieniało od mojego ostatniego pobytu na Okęciu, przepraszam, Chopinie. Co jakiś czas rozstawione są kioski z kuponami zawierającymi hasła do darmowego wifi na lotnisku. Należy zeskanować kartę pokładową. Po
trzykrotnej próbie poddałem się. Może trafiłem na felerny czytnik kodu kreskowego.
Skorzystałem z drugiej opcji - uzyskania hasła smsem na komórkę. Trzeba jednak pamiętać, że dostęp trwa tylko 30 minut. Potem na ten sam numer telefonu można dostać sms z loginem dopiero po 24 godzinach. Oczywiście pewnie i tu jest furtka. Wystarczy kazać wysłać SMS na inny telefon. Na szczęście na wysokości Gate 28 jest darmowa strefa wifi T-mobile. Zbyt dużo chętnych jednak, by sprawnie łączyła. 

Zamiast klikać miałem jeszcze trochę czasu, by przejść się po terminalu. Tym bardziej, że na tej końcówce ktoś cały czas walił i wiercił w blasze. Widać rozbudowa trwa. Jak zwykle przed bramkami można zobaczyć znanych. Kowal i Cymański czekali na odlot do Brukseli. Mignęła mi gdzieś aktorka Magdalena Zawadzka.

Lotnisko poprawiło znacznie oznaczenia wzdłuż ruchomych chodników na terminalu. Teraz pomarańczowe tablice wyraźnie pokazują kierunek i odległość pomiędzy toaletami. A na lotnisku to
ważne. 

Na samolot czeka grupka emerytów. Z podsłuchanych rozmów wynika, że to prawdziwe obieżyświaty.  Przez Amsterdam do Manili a stamtąd do Bangkoku. A chwalili się jeszcze innymi podróżami. I ktoś mi powie, ze polscy emeryci klepią biedę. 

E190 cityhopper przyleciał za późno z Amsterdamu. Dlatego nasz boarding zaczął się pół godziny po czasie. Czyli praktycznie w momencie, kiedy planowo mieliśmy startować. Samolot załadowany do pełna. Ludzie mocno korzystają z możliwości wniesienia dużego bagażu podręcznego. Widać linii się to opłaca. Co prawda w kabinie ciasno i półki pełne, ale luki bagażowe luźniejsze to i samolot lżejszy. Ja jednak byłem ofiarą tej polityki bagażowej na tyle, że swój bagaż i płaszcz musiałem upchnąć gdzieś nad tylnymi fotelami jakieś 20 rzędów za sobą. A marynarka została mi na kolanach. Taka to polityka bagażową KLM.

O 17:10 stoimy jeszcze na płycie. Ostatecznie start pół godziny po czasie. Bez większych fajerwerków skierowaliśmy się nad Ursusem na zachód. Kapitan uprzedził, ze będziemy lecieć nad Berlinem i Hannoverem. Planowany czas przelotu 90 minut. Co znaczy, że powinniśmy być w AMS o planowanym czasie.  Jak oni to robią? ;)

Kilka słów o samolocie. Maszyna o rejestracji PH-EZC. Obsługa damska blond w niebieskich uniformach, niebiescy jak zreszta cały samolot. Zabiera na pokład 100 osób i myśle, ze miał komplet. KLM ma takich E190 sztuk 22. Zasięg 3300 km i prędkość przelotowa 850 km/h. 

Co ciekawe na pokładzie KLM ale tylko na rejsach międzykontynentalnych można kupić świeże róże.  Ciekawe dlaczego nie tulipany? Za to róże są w kolorze pomarańczowym i kosztują 29 €.

Do rozdawania posiłku obsługa już przebrana w inne kostiumy. A jednak to tylko fartuchy. Na posiłek składały się kanapki z... serem. A jakże! Pełnoziarniste pieczywo podane w pudełeczku przypominającym drewnianą skrzynkę. Do tego napój. Ja wybrałem colę, bo potrzebuję kofeiny na kolejne godziny podróży. Zwłaszcza, że u celu będę około północy. 

Lubię KLM za małe szczegóły. Na jednorazowym kubeczku oprócz logo KLM jest także rower, tulipan i chodak. Albo za czerwone lasy przy fotelach, który to kolor ułatwia pracę obsługi.

O 18:35 odezwał się kapitan, informując, ze będziemy dotykać pasa Schiphol za jakiś kwadrans. A więc 10 minut przed czasem. Czyli nadrobił opóźnienie. Przyziemił zgodnie z zapowiedzią. W Amsterdamie mżawka. Musiałem poczekać, aż wszyscy wyjdą, by cofnąć się po swój bagaż. W sumie z samolotu wychodziłem ostatni. Stanął bardzo blisko schodów do terminalu. Ale te kilka kroków trzeba było przejść po płycie i zacinającym deszczyku.



Trzeba się nieźle nabiegać po tym lotnisku. Pokonanie odległości od bramki przylotu do bramki odlotu zajęło mi jakieś kilkanaście minut. Po drodze trafiłem na jakąś policyjną łapankę  - policjanci przeszukiwali jakichś młodzików.


 Ciekawe kioski informacyjne, pomagające pasażerom w przesiadających. Skanujesz kartę pokładowa i od razu masz informacje o swoim kolejnym locie, bramce, godzinie boardingu


Natrafiłem jednak na problem z internetem. Poczta zaczęła mi szaleć, odbiera maile, ale nie wysyła. Ach to lotniskowe wifi. Za to nie prosiło o żadne logowania czy kody.

Tego na Schiphol nie mogło zabraknąć. Choć gdzieś w centralnej części lotniska jest cały sklep z tulipanami oraz sklep z serami.



Rejs KL1681. Bardzo sprawny boarding, bez opóźnień. Tym razem byłem jednym z pierwszych przy bramce.  Ale i tak było sporo miejsca na bagaż. Tym razem bezpośrednio nad głową. W końcu to większy B737-800. Sporo Hiszpanów na pokładzie. Ludzie jeszcze wchodzą. Wygląda na to, ze ruszamy jednak o czasie. Dużo wolnych miejsc. Układ 3+3 powoduje, ze między mną przy oknie, a współpasażerem przy przejściu jest wolny fotel. Od razu wygodniej się leci :)

Polecimy samolotem o numerze bocznym PH-BXY.
KLM ma z 30 takich samolotów. Zabierają 180-190 osób na pokład. Zasięg 4200 km, prędkość 850 km/h. Podsłuchuję rozmowy współpasażerów o piłce nożnej. Trudno się dziwić, wieczór ligi mistrzów. A dzień wcześniej Barca przegrała z Ajaksem Amsterdam. Mamy z 10 minut zapasu czasu przed startem. 

Kapitan uprzedził, że czekamy na ostatniego pasażera, którego lot z Manchesteru sie opóźnił. 
Lot ma trwać godzinę i 45 minut. Niektórzy pasażerowie oburzeni, ze komunikaty po holendersku i angielsku, a nie hiszpańsku. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałem zapiąć pasy i steward musiał mnie upomnieć. A maszyna już odbiła od rękawa.

Obsługa tym razem w pełni męska. Trochę nas potrzeslo niedługo po starcie, ale potem sie uspokoiło. Dużo miejsca na nogi. Za to przekąska ta sama. Znowu chleb z serem. Tym razem jednak poprosiłem o gorącą herbatę i kubeczek wody. A przy kolejnjej rundzie rozdawano ciasteczka. Tradycyjne dwa andruty przekładane karmelową masą. Chciałem takie kupić - były w magazynie pokładowym w ładnej dużej puszce (idealne na prezent), a jednocześnie rozmienić trochę gotówki. Niestety przyjmowali tylko wyliczoną kasę. A 5€ nie miałem. 

Kapitan zapowiedział przylot i lądowanie aż 20 minut przed czasem. Co mnie cieszy, bo wcześniej będę w hotelu. Może nawet OK. 23 a nie północy. Faktycznie wylądowaliśmy wcześniej. Bardzo dużo samolotów linii vueling rzuca się w oczy. Ucieszyłem się z tej możliwości posiadania ze sobą walizki, bo jeszcze bym pewnie trochę musiał poczekać na odbiór bagażu. A tak hyc przez opustoszałą już prawie halę lotniska i po chwili oczekiwania w ogonku do taksówek siedziałem już w czarno-żółtym priusie.

Wniosek z podróży prosty: jeśli masz większy bagaż podręczny i zależy Ci na szybkim opuszczeniu samolotu, nie zwlekaj z ustawieniem się w kolejce do boardingu, bo potem możesz mieć kłopot ze znalezieniem wolnej półki blisko twojego fotela. W efekcie po wylądowaniu musisz czekać, aby przebić się do tyłu. Choć to też zależy, jaką politykę kolejności wpuszczania na pokład mają linie - najpierw przód. Dobrym pomysłem jest też w miarę możliwości wybieranie miejsc z przodu samolotu. Szybciej go opuścisz po wylądowaniu. Chyba że podstawią autobus to wtedy i tak musisz czekać w nim na innych pasażerów. Oczywiście wiele zależy także od samej maszyny. Ciasny embraer 190 były pod tym względem kiepskim doświadczeniem. Warto jednak zawczasu sprawdzać, jakim samolotem prayjdzie nam lecieć, by odpowiednio wszystko strategicznie zaplanować.